Dominika Kluźniak - aktorka

Forum poświęcone twórcom dubbingu: reżyserom, dialogistom, dźwiękowcom, montażystom itd.
Zbigniew Dolny
Prawdziwy ekspert
Posty: 406
Rejestracja: 15 gru 2011, o 01:28

Dominika Kluźniak - aktorka

Post autor: Zbigniew Dolny » 1 paź 2023, o 10:31

Dominika Kluźniak
(10 lipiec 1980)

Obrazek
Dominika Kluźniak, zdjęcie Maciej Grochala (2023)

ZD – Pani Dominiko, jak to się stało, że została pani aktorką?

DK – Ostatnio myślałam o tym. Przedtem wydawało mi się, że była to jedna rzecz – był to film z Glorią Swanson „Bulwar Zachodzącego Słońca” z tą wspaniałą sceną jak ona schodzi po schodach. To był taki świat dziwny, wymyślony i nierealny. Gloria była taka smutna, nieszczęśliwa. W wieku nastu lat wydaje się to kuszące – taki lekki smutek i tajemniczość. Jednak to nie tylko ten film, były jeszcze książki. Ostatnio pisząc felieton dla E-Teatru przypomniałam sobie, że była taka książka „Komediantka” Władysława Reymonta i ona też miała na mnie duży wpływ. Wspólnym elementem było to, że były one tak dziwnie smutne. Jako nastolatka byłam taka egzaltowana i romantyczna i to wydawało mi się interesujące. Poszłam do kółka teatralnego w Domu Kultury we Wrocławiu, które mieściło się przy ulicy Kołłątaja. Tam zajęcia prowadziła pani Joanna Dobrzańska, która przygotowała mnie do szkoły aktorskiej. No i oczywiście miesięcznik „Film” gdzie pisano o aktorach, filmach i było to jedyne czasopismo, które kupowałam – żyłam nim po prostu.
Do szkoły aktorskiej zdawałam w Krakowie i w Warszawie. W Krakowie przeszłam przez pierwszy etap ale zrezygnowałam. Nie chciałam tam wracać, już wiedziałam, że tam się źle czuję. Jeśli nie powiodłoby mi się w Warszawie w odwodzie miałam szkołę muzyczną gdzie egzaminy były w późniejszym terminie, chciałam zostać dyrygentem. Jako dziecko chodziłam do szkoły muzycznej a później w liceum moim głównym przedmiotem była dyrygentura z której zdawałam dyplom na maturze.

ZD – I dostała się pani do szkoły warszawskiej. Kto z profesorów miał na panią największy wpływ.

DK – Dobrze wspominam tę szkołę, chociaż z perspektywy czasu byłam tam nie do końca sobą. To jest moment w którym profesorowie chcą by mówiło się nisko postawionym głosem i potem wszyscy mieliśmy ten głos uśredniony – takie odnoszę wrażenie, że wszyscy mówiliśmy pięknie ale przestaliśmy być sobą. Ale rozumiem też, że oni mieli takie zadanie i mają nam te głosy postawić. Kiedy przyszłam do szkoły mówiłam cichutkim głosikiem. A największy wpływ na mnie to tak naprawdę miało dwóch profesorów: Jarek Gajewski, który był naszym opiekunem i robił z nami fantastyczne rzeczy. To z nim robiliśmy dyplom – „Biesy” Dostojewskiego. Drugim profesorem była Agnieszka Glińska, która zaczęła nas uczyć od drugiego roku i z którą później dużo pracowałam. To było moje wielkie szczęście, że spotkałam ją na tym drugim roku. Dawała mi ona wiele różnych zadań i dzięki temu dużo się przy niej nauczyłam. Największym sukcesem była Pippi ale mogłam grać też role cięższe, poważniejsze, smutniejsze. Nie tylko takie wesołe jak Pippi. Taką rolą dramatyczną, którą bardzo lubię jest choćby rola Bronki jaką teraz gram w „Śniegu” Stanisława Przybyszewskiego. Innym mistrzem, którego później spotkałam był Jerzy Jarocki. Po raz pierwszy zetknęłam się z nim, kiedy miałam zastępstwo w „Tangu” Mrożka a później grałam w „Sprawie” Juliusza Słowackiego.

Obrazek
Zdjęcie Maciej Grochala

ZD – Po ukończeniu szkoły rozpoczęła pani pracę w Teatrze Współczesnym.

DK – Tak, propozycję pracy w tym teatrze otrzymałam już na trzecim roku studiów. Zaproponowała mi ją Agnieszka Glińska. Tam zagrałam w „Bambini di Praga” Bohumila Hrabala, byłam wtedy na czwartym roku studiów ale moim debiutem były „Stracone zachody miłości” Szekspira dzięki którym mogłam dostać angaż w Teatrze Współczesnym. Miałam wtedy tą luksusową sytuację, że nie musiałam martwić się gdzie będę pracować po studiach, nawet nie próbowałam szukać etatu gdzieś indziej. Dopiero później podjęłam takie próby bo po Współczesnym byłam jeszcze w Teatrze Dramatycznym a teraz w Teatrze Narodowym. Do Dramatycznego przeszłam, gdyż mój profesor ze szkoły, nieżyjący już Piotr Cieślak, zaproponował mi występ gościnny. Okazało się, że w Dramatycznym było sporo kolegów z mojego roku. Zespół był tak fantastyczny, że ciągle słyszałam – No, zostań z nami, zostań częścią zespołu. To było tak miłe, że ja – miałam wtedy dwadzieścia dwa lata – poszłam do dyrektora Macieja Englerta i bardzo pięknie mu podziękowałam, ale że teraz pójdę do Dramatycznego. Teraz jak sobie o tym pomyślę, to było bezczelnością z mojej strony, jednak młody człowiek nie myśli w kategoriach – grzeczne, mniej grzeczne – idzie za głosem serca. Przyznam się, że głupio mi do tej pory i jest mi wstyd, że będąc trzy miesiące we Współczesnym jednak zrezygnowałam. Podziwiam Macieja Englerta, że nie zmył mi całkiem głowy za to, wybaczył mi a po latach pozwolił wrócić na gościnne występy. Zrobiliśmy tam z Agnieszką Glińską „Sztukę bez tytułu” Czechowa.

Obrazek
Zdjęcie Maciej Grochala

ZD – W roku 2010 przeniosła się pani do Teatru Narodowego.

DK – To była już świadoma decyzja. Po odejściu Piotra Cieślaka z funkcji dyrektora ten teatr też się zmienił. Miał do tego prawo, bo jak przychodzi nowy dyrektor to zmienia się zespół. Wtedy z tego teatru odeszło wiele osób które kochałam, i stwierdziłam, że to jednak nie moja zmiana. Nie wiem skąd miałam tyle odwagi w sobie, mimo, że miałam rodzinę, dziecko, córkę, zdecydowałam, że odejdę. Po raz pierwszy sama zadzwoniłam do dyrektora Jana Englerta, by spytać czy nie byłoby dla mnie miejsca w zespole. I okazało się, że jest. Muszę przyznać, że to jakoś gładko mi przechodziło. Nigdy nie miałam trudności ze znalezieniem pracy, spotykałam ludzi, którzy byli mi życzliwi i którzy mnie chcieli.

ZD – Przejdźmy do dubbingu.

DK – Wiem, że moją pierwszą dubbingową rolą była praca przy wielkim czerwonym psie Cliffordzie. Kultowa bajka dla dzieci. To był niezły numer, zrobić pierwszy film, i który jest oglądany do tej pory. To były trudne początki. Kiedy zaczynałam pracę w Teatrze Polskiego Radia – gdy tam się zjawiłam miałam wrażenie, że dyrektor Janusz Kukuła mi głowę urwie. Mówiłam wtedy ze zbyt ściśniętymi zębami, byłam zdenerwowana i za szybko mówiłam. Ale wiadomo – praca, praca i jeszcze raz praca, kolejne powtórzenia przyniosły w końcu jakieś efekty. W dubbingu też ten Clifford nie przyszedł mi łatwo. Pamiętam, że dla mnie połączenie obrazu z czytaniem, pilnowaniem długości tych kłapów nie było od początku takie proste. Długo siedzieliśmy nad tym serialem i dużo tego było, tak że każda następna rola przychodziła mi łatwiej i sprawiała mi przyjemność. Początkowo ten Clifford nie był dla mnie radością. Bardziej cieszyłam się, że moje dziecko mogło zobaczyć to w telewizorze i rozpozna mój głos. To mnie kręciło, to było też coś przyjemnego dla mojego dziecka. Ale nie było w tym jeszcze takiej radochy i zabawy. Dopiero potem robiliśmy z Waldemarem Modestowiczem film „Iniemamocni” gdzie miałam małą rólkę, poczułam, że dubbing może być zabawą, taka frajda i taki śmiech – nie tylko śmiech widza ale my sami doskonale się bawiliśmy nagrywając to. To była taka mała rólka niani Kari, miała ona aparat na zębach. Pomyśleliśmy sobie – skoro Marlon Brando mógł włożyć sobie chusteczki do ust grając ojca chrzestnego, to ja też sobie je tam napchałam. Do tego dołożyłam lekką wadę wymowy, to sprawiło, że wszyscy doskonale przy tym się bawiliśmy. W „Mój mały kucyk: Equestria Girls” grałam smoka Spike’a. Do tej pory koleżanki moich dzieci mówią - O, to pani jest Spike’m!

Obrazek
Dominika Kluźniak i Zbigniew Dolny, zdjęcie Maciej Grochala.

Gdy patrzę na listę tego co zrobiłam w dubbingu - nawet nie wiedziałam, że tyle tego było. O niektórych rolach to już zapomniałam. „Koralina” była w reżyserii Ani Apostolakis, świetny film. Piękny. Ania wspaniale mnie tam pokierowała. Miałam to szczęście, że spotykałam świetnych reżyserów. „Meridę walczącą” robiłam z Wojciechem Paszkowskim, „My little ponny” na początku robiłam z Agatą Gawrońską-Bauman, był Marek Robaczewski. „Epokę lodowcową” robiłam z Miriam Aleksandrowicz, i na nagrania wyjeżdżałyśmy wtedy jeszcze do studia w Budapeszcie. To były super wyjazdy. Niektóre dubbingi robiło się latami – „Mój mały kucyk” robimy do dzisiaj. Miałam też jeden bardzo dziwny serial, wspominam go do dziś, to „Bibi Blocksberg”. Byłam wtedy w ciąży i miałam takie podparcia pod nogi, żeby mi było wygodnie tyle godzin siedzieć z tym moim brzuszkiem. Wszystkie moje poprzednie prace w dubbingu były nakręcone w języku angielskim a ten był w języku niemieckim. Grałam tam dziewczynkę o imieniu Bibi. Głos w oryginale podłożyła starsza pani, udająca małą dziewczynkę i to miałam w słuchawkach. Było to dziwne uczucie słuchać tego. „Księżniczka i żaba” to następny z moich ulubionych filmów.

ZD – Przypomniałbym jeszcze jeden tytuł: „Nasza niania jest agentem” – świetny, niedoceniony film dla dzieci.

DK – Dodam jeszcze zabawny serial „Fanboy i Chum Chum”, który reżyserował i napisał polskie dialogi Dariusz Duniowski. Ja byłam Chum Chumem a Fanboy’em był Marcin Hycnar. To był kolejny serial nad którym się pracuje i potem wychodzi się ze studia cały ubawiony. Niektóre seriale są tak zwariowane i tak od czapy, że zastanawiam się w jakim przyjemnym stanie był ten kto to tworzył. Jednak dzieci te abstrakcje jak najbardziej łapią, to my się dziwimy o co tam chodzi. Zabawny był też „Jimmy Neutron’, było tego też sporo odcinków, mnóstwo zwariowanych. Często w dubbingu podkładałam głosy chłopców, moje początki to były prawie wszystkie role chłopaków, takich rozrabiaków oczywiście. To było strasznie fajne. Oczywiście, że jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam być Meridą Waleczną, ale rozrabiaki-chłopaki to były też moje ulubione role dubbingowe.

Obrazek
Zdjęcie Maciej Grochala (2023)

ZD – Ostatnio mniej pani w dubbingu.

DK – Było to skutkiem tego, że tego dubbingu było tak strasznie dużo a ja teraz w teatrze miałam sporo pracy. Teatr stał się dla mnie tak absorbujący, że po prostu musiałam z czegoś zrezygnować. Kiedy odmówiłam jednej osobie, bo naprawdę nie miałam czasu tego zrobić, to później innym też odmawiałam nie chcąc być niesprawiedliwa – to zrobiła się taka naturalna przerwa. Teraz powolutku wracam do pracy w dubbingu. W życiu są takie etapy, gdzie nie można wszystkiego robić jednocześnie. Kiedy miałam dużo zdjęć i dużo teatru to nie dałam już rady jeździć do dubbingu. Praca w dubbingu nie była na początku super łatwa, te przyjemności przychodziły później ale potrafiło być tak zwariowanie śmiesznie. Był taki moment, że nie wychodziłam ze studiów dubbingowych, znałam się ze wszystkimi i przyjaźniłam się z nimi. Takie osoby jak Wojtek Paszkowski, Ania Apostolakis, Aneta Falana, czy te osoby co stały przy stole montażowym były mi bardzo bliskie. Z wieloma mam kontakt do tej pory, to taka część pracy, która zrobiła się przyjemnie prywatna.

ZD – Zagrała pani też w kilku filmach fabularnych, kinowych.

DK – Do filmów też miałam szczęście, choć w pewnym momencie zauważyłam, że za dużo jest filmów tylko śmiesznych, czy komedii romantycznych i świadomie, przez pewien czas od tego stroniłam. To było takie szufladkowanie. Kilka razy w moim życiu miałam tak, że świadomie sama musiałam się odszufladkować. Tak było po zagraniu roli Pippi, przez pewien czas miałam wrażenie, że po prostu jestem postrzegana przez pryzmat roli Pippi. Przy spektaklu, który robiłam z nieżyjącym już panem Maciejem Prusem, gdzie grałam jedną z bardzo dramatycznych ról (postać Renée w „Madame de Sade” Yukio Mishimy) przyszedł czas by się odpończoszyć. Teraz widzę, że czegoś jest dużo, potem mało, potem to wraca. Te role przychodzą jak fale. Może i czasami nawet kosztem swoich zarobków, czy utraty szans zawodowych rezygnowałam z niektórych propozycji. Kiedyś zrezygnowałam z jednego dużego serialu, jakim była „M jak miłość” bo miałam wrażenie że za bardzo jestem utożsamiana z jedną tylko postacią. Ale zawsze byłam wdzięczna za ten czas który był, za to co się wydarzyło. Zawsze chciałam sterować wyborem ról i pracy. Nie chciałam by to szło jakoś tylko jednym torem.

ZD – W teatrze pracowała pani z wieloma wybitnymi reżyserami.

DK – Bezpiecznie czułam się przy Agnieszce Glińskiej. Dawała mi ona zawsze super zadania. Dużo nauczyłam się przy Jerzym Jarockim – tu mówię o sposobie myślenia, o słowie, o tekście, o technice mówienia. Takim moim ostatnim miłym odkryciem, jest praca z Pawłem Miśkiewiczem przy spektaklu „Zamek” Franza Kafki, który razem robiliśmy. Gdzie poczułam, że można tak zaszaleć i tak głęboko wniknąć w strukturę spektaklu i postać, co jest bardzo męczące, ale że to daje jakąś niesamowitą wolność. By te wszystkie osoby docenić, musiało wydarzyć się kolejno wiele rzeczy. Od jednej osoby nauczyłam się tego, od innej czegoś innego a to z kolei dało mi asumpt do tego by w przyszłości zagrać coś do czego podstawy zdobyłam już wcześniej. Każdy spotkany przeze mnie reżyser sprawiał, że czegoś się nauczyłam, że potrafiłam wyciągnąć z tego wnioski, że przez cały czas dbałam o to aby był to rozwój. W tej chwili w Teatrze Narodowym gram w „Śniegu”, w spektaklu „Zamek” Kafki, „Ułani” Jarosława Marka Rymkiewicza w reżyserii Piotra Cieplaka, w „Kordianie” Słowackiego w reżyserii Jana Englerta i w „Heddzie Gabler” Henrika Ibsena w reżyserii Kuby Kowalskiego.

ZD – Pani Dominiko, kiedy rozmawiałem z Barbarą Wrzesińską i wspomniałem, że szykuję się na wywiad z panią, usłyszałem, że bardzo ceni panią za osobowość i indywidualność.

DK – Bardzo dziękuję. Pracując w dubbingu nie jestem jednak fanką swojego głosu. Kiedy czasami na wakacjach, założę okulary, czapkę, bo chcę się trochę schować to często słyszę w sklepie – i tak panią rozpoznałam po głosie. Ja tak lubię pani głos.

Bardzo dziękuję za rozmowę
Zbigniew Dolny (2023)
Poszukuję filmów i seriali aktorskich do których polski dubbing powstał na zlecenie Canal+, TVP bądź Wizji Jeden. Poszukuję także taśm 16mm z filmami aktorskimi które otrzymały kinowy dubbing a który nie został nigdzie wydany. Dotyczy to produkcji wyświetlanych w kinach do lat 90.

Jeśli nagranie dubbingu jest na taśmie szpulowej to jestem w stanie przegrać go na DVD. Przegranie nośnika VHS lub taśmy 16mm nie stanowi problemu.

Sam staram się kolekcjonować polskie dubbingi do produkcji aktorskich i w swoich zbiorach mam wiele unikatów które nie są nigdzie dostępne. Z chęcią się wymienię za nagrania których nie mam a które mnie interesują. Proszę o kontakt na mojego maila:

dezerter_poczta@op.pl

ODPOWIEDZ